wtorek, 29 września 2015

~Rozdział 5.

“My happy little pill, take me away, dry my eyes, bring colour to my skies”



Paryż, Hôtel-Dieu przy katedrze Notre Dame

`perspektywa Alexandra

Zamówione do pokoju śniadanie stojące na małym stoliczku w rogu swoim zapachem drażniło moje receptory węchowe, powodując, że prawie nieodczuwalny wcześniej głód dał o sobie znać mobilizując mnie do wstania z łóżka. Niechętnie rozejrzałem się wokół i mrużąc oczy z nadmiaru docierającego do nich światła naciągnąłem na siebie koszulę leżącą koło łóżka.
-Amy…- mruknąłem trącając ramię swojej siostry leżącej obok wciąż niewzruszonej tym, że rozpoczął się nowy dzień i to już dawno temu.
Nie zamierzając walczyć z wiatrakami wyjąłem róże z wazonu stojącego na stoliku nocnym i oblałem dziewczynę wodą. Nie musiałem długo czekać na reakcję. Amy wyskoczyła z łóżka z prędkością światła i porządnym kopniakiem w plecy zrzuciła z niego także mnie. Mimo drobnej postury drzemała w niej niezła siła, o czym chyba zbyt często mi przypominała.
- Musiałeś? – syknęła w moją stronę taranując mnie by dostać się do śniadania.
Nie odpowiadając zaśmiałem się pod nosem i powoli wstałem z ziemi dołączając do jedzącej już siostry. Łapiąc filiżankę białej kawy z jedną łyżeczką cukru upiłem jej łyk i wziąłem do rąk gazetę. Mimo tego, że cała była po francusku niektóre rzeczy udało mi się zrozumieć. Nagłówki głosiły, że podatki pójdą w górę, a Rosja zamierza rozpętać trzecią wojnę światową. Jednak nie to przykuło moją największą uwagę. Na drugiej stronie w lewym dolnym rogu znajdowała się wzmianka o strzelaninie w jednym z najbardziej prestiżowych klubów nocnych w Paryżu. Podnosząc wzrok znad gazety spojrzałem na Amy opychającą się serem pleśniowym i podsunąłem jej artykuł pod nos.
Dziewczyna od wielu lat przyjeżdżała do Francji na wakacje i dorabiała jako barmanka w tym Klubie, teraz również w nim pracując. Ponieważ oboje wychowywaliśmy się bez rodziców podejmowaliśmy w swoim życiu bardzo kontrowersyjne decyzje. Ja, gdy nauczyłem się grać na gitarze jeździłem po całej Anglii przesiadując wieczorami na rynkach i żyjąc z tego co ludzie wrzucili do mojego kapelusza. Siostra, gdy osiągnęła pełnoletność postanowiła, że nie chce wracać do deszczowego Londynu i została w Paryżu.
Kiedy przyjechałem kilka dni temu do tego miasta miłości w odwiedziny, jako prezent wynająłem pokój w najdroższym hotelu i zaprosiłem do niego siostrę. Wzięła ona wolne w pracy, więc w dniu strzelaniny nie było jej tam. Co nie oznacza, że nie wiedziała ona o niej. Nie mogę jej zabronić tam pracować, ale nie oznacza to, że to akceptuję. Po prostu nie mam już na nią wpływu. Zrobi co zechce. Jak zawsze.




Siedziba `the undying soul, Paryż- zachodnia część Sekwany

`perspektywa Marine

Snejk nie dawał znaku życia od kilku dni. Wszyscy wtajemniczeni siedzieli jak na szpilkach w siedzibie the undying soul. Nikt nie zadawał niepotrzebnych pytań. Zirytowana tym stanem niebytu organizacji siedziałam przed swoim laptopem próbując ignorować fakt, że inni jakby zapomnieli o pozostałych zleceniach i zobowiązaniach. Mimo tego, że Snejk był jednym z najlepszych i od początku po ich stronie to nie można było przez niego zaprzepaścić tylu lat czarnej roboty i wpaść.
-Harry! –trąciłam chłopaka, który od piętnastu minut siedział obok i patrzył intensywnie na drzwi licząc, że za moment zobaczy w nich przyjaciela. – Wszyscy powariowaliście! Zachowujecie się jak małe cipki.
Dostrzegając brak reakcji ze strony Styles`a trzasnęłam laptopem i wyszłam z budynku chyba zbyt spektakularnie, ponieważ wszyscy zeszli mi z drogi włącznie z wchodzącą do środka Beth. Dopiero, gdy wzięłam głęboki wdech niezbyt czystego i charakterystycznego dla tego miasta powietrza zrozumiałam, że ja też nie jestem w stanie pracować po tym co się stało.
Fox uciekł, straciliśmy Snejka. Kto następny. Jesteśmy jak wystawieni na atak bez linii obrony.
- Gdyby tylko Martha wróciła do interesu…- szepnęłam sama do siebie odpalając papierosa.


Paryż, Montmartre- niedaleko Moulin Rouge, Klub Nocny Mystery
`perspektywa Marthy
                                                   Mimo ostatnich zdarzeń nie mogłam narzekać na ruch w interesie. Klub świetnie prosperował i przynosił ogromne zyski zabezpieczając przyszłość moją i mojej rodziny. Po kilku dniach wypuścili mnie ze szpitala i teoretycznie powinnam właśnie leżeć na kanapie oglądając jakieś romansidło, ale nie mogłam odpuścić sobie załatwienia najważniejszych spraw. 
                                                    Tego wieczoru mimo wysokich cen za wejście i przy barze, pojawiło się więcej ludzi niż zwykle. Uderzyło mnie to już, gdy podjechałam pod budynek. By dostać się do środka musiałam wejść tylnim wejściem, co rzadko się zdarzało. W środku tylko potwierdziły się moje przypuszczenia. Eva i Scott ledwo dawali radę, więc wyjęłam z tylniej kieszeni spodni telefon wchodząc do toalety dla personelu. Po dwóch sygnałach usłyszałam znajomy damski głos.


`perspektywa Amy

                                                     Dodatkowy zarobek mimo urlopu był zbyt kuszący bym z niego zrezygnowała, więc gdy tylko odebrałam telefon od Marthy przerwałam zwiedzanie miasta z bratem i przeprosiłam go za to, że dziś nie będę mogła mu towarzyszyć. Jednak jak to on, uparł się, że pojedzie ze mną by dopilnować by nic mi się nie stało. Jasne. W takim miejscu jak Mystery mogło zdarzyć się właściwie wszystko i on, grajek z Londynu raczej nie miał szansy temu zapobiec. Rezygnując z bezsensownej kłótni po prostu wsiadłam z nim do taksówki i wylądowałam tu, pod drzwiami klubu. Wprowadziłam go do środka i zostawiłam wśród bawiących się ludzi. 





                                                     Na tyłach klubu szybko przebrałam się w coś luźniejszego i splotłam włosy w warkocz. Wychodząc z kantorka wpadłam na właścicielkę. Kobieta wyraźnie czymś zdenerwowana nawet nie zwróciła mnie uwagi. Po odzyskaniu równowagi po prostu pobiegła w stronę wyjścia. Lekko zdezorientowana zmrużyłam oczy i przeklinając samą siebie poszłam za nią.


                                                     Uchylając lekko drzwi wyjrzałam na zewnątrz. Pierwsze co dostrzegłam, to dwójkę kłócących się ludzi. Marthę i jakiegoś mężczyznę, który czasem pojawiał się w klubie i zamawiał szkocką z podwójnym lodem, niejaki Dave. Mimo tego, że oboje byli w znacznej odległości od budynku, to mówili zbyt głośno by ich nie usłyszała.


- Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć o Snejku?! – powiedziała kobieta gestykulując przy tym rękoma. 


- I tak byś nie pomogła, zrozum. Przecież w tym stanie nie wrócisz. – rzucił jakby od niechcenia mężczyzna zapalając papierosa. – Ale ona może.. – dodał kierując wzrok na mnie.


Przestraszona zrobiłam krok do przodu zamierzając ponieść konsekwencje, bo przecież nie miałam dokąd uciec.

5 komentarzy:

  1. No hej kochaniutka hehe. No to tak. Zdziwił mnie fakt, że w owym opowiadaniu sie znajduje, ale bardzo mnie to cieszy, bo ładnie piszesz i mi się podoba c: nie moge się doczekać następnych rozdziałów, bo lubię czytać jak o mnie piszesz ;-; mam takie dziwne zboczenie, o. Błędów ci nie wyłapię, bo sam mam z nimi problem. Nie mogę się doczekać rozdziału 6! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podlizuj się frajerze XD

      Usuń
    2. T.T ja się nie musze podlizywać, frajerko

      Usuń
  2. Fajne to cuś
    http://happinessismytarget.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny post! A tymczasem zapraszam również do siebie :) KLIIK

    OdpowiedzUsuń